Inna moja znajoma (niezbyt bliska), ceniąca sobie u ludzi głównie status społeczny i sukcesy, uważała że dzieci powinny być tylko dziećmi. Bardzo oburzała się na widok tańczących dziewczynek, jej zdaniem bez przyjemności ciąganych na zajęcia przez swoich rodziców, maluchów liczących drzewa po angielsku na spacerze oraz śpiewających dzieci nagrywanych przez swoich starych pokazujących to w internecie. Mówiła, że to tresura.
Nie doceniaj
Mając za dewizę życiową, że mogło być gorzej oraz inni mają prawdziwe problemy: dzieci w Afryce głodują, ludzie umierają itd., pewna pani (moja znajoma) popadła w ruinę.
Początki
Moje dzieciństwo to późna wiosna i czereśnie. To wspinanie się po drzewach w poszukiwaniu owoców, to domy babć, to lasy, świeże owoce prosto z krzaczka, wolność i przyjaźń. To godziny wydeptanej trawy. To mleko prosto od krowy – ciepłe i z pianką. Takie jak teraz podaje klientom do kawy.
Moje początki to alergia na gluten, truskawki i czekoladę, atopowe zapalenie skry i astma. Stanie przy stole pełnym jedzenia i patrzenie na to, czego nie mogę jeść. Moje przedszkole to sanatorium w Rabce i miesiące bez rodziców. Aż dech zapiera.
Moje początki to przelabowane liceum, ucieczka za ucieczką. Łażenie po torach i znowu godziny wydeptane w trawie. To krzyk w głowie i gonitwa.
Moje początki to pierwsza ciąża w wieku 19 lat. Nieplanowana. Z planowanych – szkoła charakteryzacji i praca w teatrze. Nie wyszło.
Moje początki to otwarcie rodzinnej kawiarni w Nowym Sączu.
To też jest mój początek – ten blog.